PRAWA AUTORSKIE!

Wszystko co jest publikowane na tym blogu jest na mojego autorstwa (chyba, że zaznaczono inaczej). KOPIOWANIE FRAGMENTÓW LUB CAŁOŚCI MOICH POSTÓW ZABRONIONE!

23 czerwca 2013

O trzech wartościach: Wiara


Od Wiary powinnam zacząć swój cykl postów. Wierzyć możemy we wiele rzeczy, ale najważniejsze to wierzyć w Boga. Nie wszyscy musimy wierzyć w tego samego Boga, wiara ma o wiele więcej znaczeń, niż nadzieja o której wspomniałam w poprzednim poście z tej serii.
Warto zadać sobie pytanie, co to znaczy, że w coś albo Kogoś wierzę? Czy moja wiara to tylko przyzwyczajenie, nakaz kulturowy czy może  moja wiara to coś głębszego, coś daje mi napęd do życia?
Nie jestem teologiem, więc nie będę tutaj snuła jakiś treści teologicznych, ale chciałabym powiedzieć parę słów o własnej wierze, już kilkakrotnie przytaczałam tutaj swoje świadectwo, ale chcę to zrobić raz jeszcze. Z naszą wiarą bywa różnie, ale przecież każde zwątpienie daje nam okazje do tego, aby się ubogacić. Nie raz się zdarza, że nasza wiara wystawiana jest na próbę, często niestety nie jesteśmy w stanie jej podołać. Bez wiary nie ma życia, nie da się w nic wierzyć, bo nawet jeśli uważam się za ateistę, mam wartości, którymi się kieruje, w jakiś sposób mam "coś w co wierzę.


Bóg przywołał mnie do siebie w momencie, kiedy wszystko mogło się posypać, wybrał ostatni dzwonek. Byłam wychowywana w katolickiej rodzinie, odkąd sięgam pamięcią chodziłam na roraty, różaniec, nabożeństwa majowe oraz rok w rok sypałam kwiatki w Boże Ciało, a także przez jakiś czas należałam do Dzieci Maryji,  a jednak pewnego razu przyszedł czas, kiedy nie chciałam, miałam tego dość, ale wtedy znalazłam się w pewnym miejscu i trafiłam do Ruchu Światło - Życie, tamta jedna chwila odmieniła moje życie, ale czy z powodu mojego przyjścia było łatwiej? Nie do końca, najtrudniejszy czas przeżyłam przed swoim pierwszym stopniem, wiele czynników nałożyło się na osłabienie mojej wiary w tamtym czasie, kłopoty ze zdrowiem, pewien konflikt, który zrodził się rok wcześniej, a także pewne tajemnicze i przerażające sny. Sam pierwszy stopień do najłatwiejszych nie należał i później, już przed drugim stopniem, kiedy lęk i sny zaczęły do mnie uderzać z podwójną siłą, bo oprócz standardowego snu budziłam się ze strachem i wrażeniem, że nie jestem sama w pokoju o trzeciej w nocy. Miewałam myśli samobójcze, bo nie radziłam sobie z tym co odczuwam, a jednak wtedy czułam, że Bóg jest ze mną i nic mi nie grozi, drugi stopień w Cieszynie tylko to potwierdził, to były rekolekcje, które oczyściły mnie z tego co mnie trapiło, narodziłam się na nowo. Przygotowania do trzeciego stopnia były cięższe niż zwykle, a cały rok formacyjny był dla mnie ciężką próbą, dostałam grupę, którą musiałam przygotować do rekolekcji, nie było to łatwe zadanie i choć czasem myślałam, że nie dam rady, wiedziałam, że Ten z Góry jest i nigdy mnie opuści i tak też się stało, a rekolekcje trzeciego stopnia w Krakowie były tymi, które dały mi najwięcej. Czy jestem idealnym katolikiem? Od Złego uchroniła mnie wiara, bo gdyby nie ona nie byłoby mnie tutaj.Na pewno nie, ale czuję siłę w tym, że wierzę. Nie umiem sobie w tej chwili wyobrazić, że mogłoby tej wiary w moim życiu zabraknąć, choć jest jeszcze wiele do zrobienia, wiem i WIERZĘ, że z Bożą pomocą mi się uda! Chwała Panu!

22 czerwca 2013

Czas na Boże wakacje...

Sesja już za mną...a przed mną WAKACJE. Długo oczekiwane, ale bardzo pracowite, muszę odbyć praktykę w szkole i przedszkolu, ale tu miało być o bożej części tych trzech miesięcy. Zacznę od tego, że jadę na rekolekcje, jako animator, co bardzo mnie cieszy. Już 14 lipca trafię na dwa tygodnie do Istebnej, gdzie będę mogła ubogacać innych i siebie. Mam też boże czytelnicze plany na czas tych wakacji, wczoraj w moje ręce wpadła książka Więcej niż Cieśla, którą zamierzam jak najszybciej przeczytać, a planów jest o wiele więcej, mam nadzieję, że z Bożą pomocą uda mi się tego dokonać...

Dzisiaj post krótszy, ale postaram się wkrótce napisać o wierze...